Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Duchy w Wenecji (ZWIASTUN)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
To już trzeci film z najnowszej serii o słynnym belgijskim detektywie, którego ponad sto lat temu na kartach swojej powieści stworzyła Agatha Christie, a któremu nowe życie na ekranie dał Kenneth Branagh. Poprzednie dwie produkcje „Morderstwo w Orient Expressie” i „Śmierć na Nilu” przyjęłam z umiarkowanym entuzjazmem. Na tym filmie jednak bawiłam się świetnie od początku do końca.
Tym razem Herkulesa Poirot spotykamy w Wenecji w 1947 roku. Tam odwiedza go długoletnia przyjaciółka Ariadna Oliver i namawia do udziału w seansie spirytystycznym, podczas którego ma być przywołany duch zmarłej tragicznie dziewczyny. Sceptyczny detektyw przyjmuje ofertę i wkrótce podczas jednej nocy staje się świadkiem morderstwa i pozornie niewyjaśnionych zjawisk.
Intryga nie jest może zbyt zawiła i trudna do rozwiązania, jednak trzyma się mocno, a co najważniejsze angażuje do samego końca. Jednak to, co mnie najbardziej zachwyca w tym filmie, to sposób, w jaki reżyser i jednocześnie odtwórca głównej roli, wykorzystał miejsce akcji. Pomysł, by akcję przenieść do Wenecji i rozegrać całość w ciągu jednej nocy w odciętym od reszty świata „nawiedzonym” domu, było strzałem w dziesiątkę. Znane z historii detektywistycznych motywy, jak np. „zagadka zamkniętego pokoju”, nabierają świeżości. Jest bardzo nastrojowo i klimatycznie, momentami film ociera się wręcz o horror, na jaw wychodzą tajemnice kolejnych bohaterów i każdy wydaje się podejrzany. Za pomocą odpowiedniego oświetlenia i ustawienia kamery udaje się wykreować poczucie permanentnego zagrożenia. W przeciwieństwie do „Śmierci na Nilu” , gdzie aktorzy spacerowali na ewidentnie wygenerowanym komputerowo tle, tu otoczenie wydaje się namacalne i rzeczywiste. Reżyser gra z widzami fair, wszystkie wskazówki są podane, a to czy zdołamy je poskładać w całość, zależy wyłącznie od nas samych. Nawet, jeśli niektóre sceny wydają się przeszarżowane lub przedramatyzowane, na końcu dostajemy satysfakcjonujące wyjaśnienie, dlaczego musiało to rozegrać się w taki, a nie inny sposób.
Aktorów dobrano bardzo dobrze. Każdy dostaje swoje pięć minut by zabłysnąć i namącić nam w głowach i nikt dramatycznie nie odstaje, tak jak Gal Gadot w ostatnim filmie. Dostaliśmy więc niegłupią łamigłówkę nakręconą w intrygującym otoczeniu. Tym razem nawet krytyczna w swych sądach Agatha Christie mogłaby być zadowolona.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Kenneth Branagh
Ocena: 7/10